- Mila, ja cię przepraszam.- Maxim wparował do pokoju, gdy
akurat sięgałam po kubek wypełniony herbatą i w efekcie oblałam sobie prawie całą bluzkę.
Dobrze chociaż, że napój był już zimny...
- Nauczcie się wreszcie pukać!- warknęłam, odstawiając
naczynie. Byłam cała mokra!
- Ja…- chciał się tłumaczyć, lecz machnęłam na niego ręką.
- Właź i zamknij drzwi, muszę się przebrać- westchnęłam,
wyciągając z szafy jakąś czystą koszulkę. Podążyłam do łazienki, a Michajłow
stał jak słup soli na środku pomieszczenia.- No chodź tu i mów, co chciałeś!-
pogoniłam go zdenerwowana. Drzwi do toalety zostawiłam otwarte. Zdjęłam
koszulkę i zaczęłam opłukiwać ją zimną wodą. Im szybciej się za nią zabiorę,
tym lepiej.
- Jesus, Emila- sapnął atakujący, a ja odwróciłam się
zaniepokojona w jego stronę.
- A tobie co?- zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, jak sztywno
patrzy w podłogę.
- Mogłabyś… Się ubrać?- poprosił, a ja spojrzałam w lustro.
No tak, przecież nie miałam na sobie bluzki. Idiotka! Złapałam się za głowę i
czym prędzej zarzuciłam na siebie szlafrok.
- Wybacz. To co mi chciałeś powiedzieć?
- Szczerze mówiąc, to zapomniałem- mruknął cały czerwony.-
Chyba to, że Anderson o ciebie pytał- nachmurzył się, a ja zmrużyłam oczy.
- Super, znowu będę się zachowywała jak niedorozwinięta przy
Panu Idealnym- westchnęłam, popychając go lekko do wyjścia.
- Że co?- zdziwił się, a ja przeklęłam swoją głupotę w
myślach.
- Nic, nic. Dzięki, że mi powiedziałeś- wyszczerzyłam się
szeroko i niemalże wypchnęłam go za drzwi.
- Żałuj, że cię nie było!- wykrzyknął Sivozhelez, wchodząc
do mojego pokoju. Czy muszę wspominać, że bez pukania?
- Chyba zacznę się zamykać na klucz. Czemu mam żałować?-
zapytałam, rezygnując z setnego powtórzenia o pukaniu przed wejściem.
- Byłabyś jedyną kobietą, więc bez konkurencji. Poza tym,
Matt wyglądał za-bój-czo!- mrugnął do mnie, a ja zdzieliłam go poduszką.
- Nie swataj mnie z tym Andersonem, błagam!- jęknęłam ze
zmęczeniem w głosie, a Evgeny uniósł brwi.
- Jak to nie? Ja ci taką partię aż z Ameryki wiozłem, a ty
mi tu teraz wybrzydzasz?!- zażartował, a ja westchnęłam. Chyba zauważył, że nie
mam nastroju do śmiechu.
- Jesteśmy w Chicago, głupku, więc nic nie wiozłeś-
odburknęłam.
- A tobie co jest?- zapytał, rzucając się na łóżko obok
mnie.
- Po prostu nie chcę, żebyś szukał mi chłopaka. Mamy trochę
inny gust- wykręciłam się. Rosyjski przyjmujący spojrzał na mnie zatroskany,
zupełnie jak nie on.
- A tak naprawdę, to co ci jest?- drążył, a ja odwróciłam
się do niego plecami.- No nie strzelaj focha, głąbie! Co ci jest?- położył mi
brodę na ramieniu. Mimowolnie zadrżałam.
- Co ty taki milutki?- zerwałam się do pozycji siedzącej i
przyjrzałam mu podejrzliwie. Gdyby Dmitrij albo Maxim tak zrobili, to nie
miałabym żadnych obaw. No dobra, po dzisiejszym popołudniu w sferze bezpiecznej
pozostawał tylko Muserski.
- Tak jak zawsze! Zresztą, czy nie mogę być raz uprzejmy
zupełnie bez…- Pukanie. Nie wierzę, czyżby te sieroty wreszcie się nauczyły?
- Proszę!- krzyknęłam, a w korytarzu pokazał się… Anderson.
Sivozhelez nagle zrobił się dziwnie spięty, jakby miał do czynienia z kimś mało
lubianym. Długo uczyłam się o mięśniach, wiem takie rzeczy!
- Cześć, nie przeszkadzam?- wpieprzył się z tym swoim
hollywoodzkim uśmiechem, a my pokręciliśmy głowami. Jejku, jaki on był
przystojny. O nie, znowu robię się czerwona! Matt usiadł na brzegu łóżka. Na całe
szczęście nie był w garniturze! Nie chciałam go sobie nawet w takiej stylizacji
wyobrażać, bo od razu miękły mi kolana.- Idziecie z nami na imprezę?
- Przecież jutro macie mecz- zauważyłam, a Amerykanin
machnął ręką.
- Nie takie rzeczy się robiło…- mrugnął do Evgeny’ego, a on
głośno się zaśmiał. Zabawne, zupełnie inaczej śmiał się w moim towarzystwie,
niż w towarzystwie Matta.
- To jak?- dopytywał się. Zdusiłam w sobie chęć powiedzenia
, że nie mam się w co ubrać albo że boli mnie głowa. Przecież jeden wypad z
Panem Idealnym i spółką mi nie zaszkodzi, prawda?
Miałam dość. Dość tego, w jaki sposób Maxim patrzy na mnie,
gdy tańczę z Andersonem, miałam dość patrzenia na Sivozhelza, który zaciska
szczęki na sam widok amerykańskiego przyjmującego. Miałam dość tego, że Matt
kokietuje mnie, i że ogląda się za nim prawie cała sala, a on uwagę poświęca
tylko mojej osobie. Chciałabym powiedzieć, że Amerykańskie Ciacho wcale nie
okazało się tak idealne. Że jego urok gdzieś znika, kiedy jest wstawiony. Ale
on nic nie pije- przecież jutro gra bardzo ważny mecz i dobrze o tym wie. Ten
skurczybyk nie ma żadnych wad!
- Nad czym tak rozmyślasz?- szepnął mi do ucha. Zadrżałam
pod wpływem jego oddechu.
- Szukam twoich słabości- odparłam, a Matt parsknął głośnym
śmiechem.
- Mam ich bardzo wiele- przyznał, powoli obracając mnie o
trzysta sześćdziesiąt stopni.
- A może jakiś przykład?- zaciekawiłam się. Głośna muzyka nieco
utrudniała nam normalną rozmowę.
- Jestem zbyt idealny by istnieć i o północy przemieniam się
w bestię. A poza tym, to mam bardzo słabe nadgarstki.- powiedział poważnie, a
ja przewróciłam oczami.
- Na serio pytam!- dudnienie sprawiało, że musiałam czytać z
ruchu jego warg, aby zrozumieć, co ma na myśli.
- Cóż… Jestem nieustępliwy, niecierpliwy, niewierny…- wymieniał,
a ja zmarszczyłam brwi.
- Jaki?- zdziwiłam się, słysząc ostatnie słowo.
- Niezdarny!- powtórzył, uśmiechając się szeroko i chcąc chyba
zademonstrować mi wyraźność tej cechy, przez przypadek wpadł na jakiegoś
wąsatego faceta. Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Musiałam się przesłyszeć.
Mecz rozpoczął się półtorej godziny temu. Mimo faktu, że
Amerykanie dwoili się i troili w ataku, obronie i zagrywce, to i tak nie mogli
przeciwstawić się Rosjanom, którzy prezentowali naprawdę znakomitą formę.
Niczym ogromny walec przejechali gospodarzy, a ci musieli uznać wyższość
przeciwnika. Ekipa z USA schodziła z boiska z nietęgimi minami. Szybkie trzy do
zera nie było dla nich wymarzonym scenariuszem.
- Hej mała, nie becz, przecież wygraliśmy me-eecz!-
zaśpiewał Sivozhelez, wtargnąwszy uprzednio do mojego pokoju. Miał bardzo czysty i melodyjny głos- jakoś wcześniej tego nie zauważyłam.
- Mam alergię- wyjaśniłam, po raz setny tego dnia dmuchając
nos.- A w tobie narodziła się nagle dusza poety?- zakpiłam, na co przyjmujący
zaśmiał się głośno.
- Mam dobry dzień- odparł i z impetem rzucił się na moje
łóżko, przy okazji mnie z niego zrzucając. Przewinęłam się przez narzutę i z
głośnym piskiem runęłam na podłogę. Evgeny popędził mnie ratować, ale nie mógł
powstrzymać śmiechu.
- Żyjesz?- spytał, zagryzając wargi. Naprawdę wiele go
kosztowało, aby nie parsknąć śmiechem.
- Idioto, prawie mnie połamałeś!- krzyknęłam.
- Przecież nie bezpośrednio…- mruknął, wyciągając rękę.
Chwyciłam jego dłoń i uniosłam nieco sylwetkę. Evgeny zwolnił ucisk i mnie
puścił. Rymsnęłam na podłogę z takim hukiem, jakby spadła na beton tona cegieł.
- SIVOHELEZ DO JASNEJ CHOLERY!- wrzasnęłam, lecz zanim
zdołałam się pozbierać, ten już z dzikim śmiechem uciekał po korytarzu.
Dzieciak! Wstałam i czym prędzej poleciałam za nim.
- Zapłacisz mi za to!- krzyczałam za nim zdyszana. Łzy
leciały mi ze śmiechu po policzkach, a chłopak nadal chichrał się jak opętany.
Przebiegliśmy tak prawie przez cały hotel, potrącając pokojówki i prawie
spadając kilkakrotnie ze schodów. W końcu Evgeny zapędził się w ślepy zaułek,
czyli na koniec korytarza. Nie zdążyłam wyhamować i z impetem wpadłam na niego.
- Mam cię!- szepnęłam triumfalnie, próbując złapać oddech.
- I co teraz?- zapytał, spoglądając na mnie figlarnie.
Zmrużyłam oczy.
- Teraz powinnam ci nogi z dupy powyrywać, ale że jesteś
dobrem narodowym, to muszę wymyślić coś innego.- zasmuciłam się, a on zaśmiał
mi się prosto do ucha. Po tym, jak na niego wpadłam, jakoś zapomnieliśmy się od
siebie odsunąć.
- Więc teraz wybacz, ale dobro narodowe musi iść na trening.
A dzięki tobie miałem naprawdę niezłą rozgrzewkę!- zauważył, po czym
najzwyczajniej na świecie cmoknął mnie w czubek głowy, jakbyśmy byli starym
dobrym małżeństwem. A ja już nic mu nie odpowiedziałam, tak bardzo byłam tym
wszystkim zdziwiona. Nawet się nie obróciłam, zostałam tak z wzrokiem utkwionym
w ścianę. Te kilka miesięcy w rosyjskiej ekipie naprawdę dały mi się nieźle we
znaki… Westchnęłam ciężko i po najbliższych drzwiach osunęłam się na ziemię. Oparłam
się o nie i zamknęłam oczy. Ogromnie się zmęczyłam! Miałam ochotę na bardzo
długą drzemkę. Po chwili drzwi się otworzyły, a ja niczym kamień wleciałam do
czyjegoś pokoju.
- Mila?- zdziwił się Michajłow. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
trzech rosyjskich atakujących pochylających się nad moją żałosną sylwetką.
Musiałam naprawdę mocno uderzyć się w głowę.
- Maxim?- zapytałam słabo, czując, że bardzo ciążą mi
powieki. Zestrachany chłopak przykucnął nade mną i chwycił mnie za ramię-
byłbyś tak dobry i przetransportowałbyś mnie na jakieś łóżko? I skombinował
lód. Myślę, że może się przydać.- wymamrotałam i ponownie zamknęłam oczy.
- Matko boska, Emila…- szepnął, po czym chwycił mnie i
delikatnie ułożył na łóżku.- Zaraz wracam- usłyszałam, jak zatrzaskują się
drzwi. Po chwili wrócił i podał mi woreczek z lodem. Podniosłam się na łokciach
i półprzytomnym wzrokiem spojrzałam na niego. Przyłożył mi rękę do czoła ze
strapioną miną.
- Nie mam gorączki głupku, po prostu uderzyłam się w głowę-
jęknęłam, przykładając zimny okład do bolącego miejsca.
- Ale już wszystko dobrze?- zapytał, a ja się skrzywiłam.
- Powiedzmy.
- W sumie to dobrze, że jesteś. Chciałem z tobą
porozmawiać.- zacisnęłam powieki i głośno wypuściłam powietrze z płuc.
- Jeśli to ma pogmatwać moją sytuację jeszcze bardziej, to
wal śmiało. Już nic mnie nie wzruszy- mruknęłam, uśmiechając się krzywo. Maxim
wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem.
- A jakbym ci powiedział, że cię kocham?
_______________________________________________________
Co ten Maxim?!
Cześć! :) Wynagradzam Wam tamten krótki rozdział tym, nieco dłuższym. Musiałam skończyć w tym momencie, po prostu musiałam! Co o tym myślicie? To znaczy o Emilii i Maximie albo Evgenym, albo Mattcie? Ja już wiem, bo przez ostatni tydzień (byłam chora) pisałam epilog. Jeszcze go nie skończyłam, chcę, żeby było wyjątkowo i pięknie, chociaż nie do końca przewidywalnie- mam nadzieję, że jeśli dotrwamy do końca to będziecie nieco zaskoczone.
Mam też nadzieję, że pod dzisiejszym postem się bardzo rozgadacie i powstanie rozgorzała dyskusja, że "jak to Maxim z Emilą? Ale ona miała być z Evgenym!" Ci, którzy znają mnie z poprzedniego opowiadania wiedzą, że nie warto się przyzwyczajać do żadnego bohatera. Ale bardzo podoba mi się to, że stworzyłam Team Sivozhelez. Ostatnio dowiedziałam się, że on ma żonę. I córkę. I jakoś tak smutno mi się zrobiło, bo zidentyfikowałam się z tym samotnym Evgenym z opowiadania. I gdy oglądałam mecz Jastrzębski Węgiel- Zenit Kazań, to mój wzrok co chwila wędrował na drugą stronę siatki i aż wzdychałam do niego jak kompletna wariatka. Jednak absolutnie nie przeszkadzały mi błędy, które popełniał, a jego skuteczne ataki doprowadzały mnie do białej gorączki. A gdy Jastrzębie wygrało, to zaczęłam piszczeć i skakać po domu, aż brat chciał pogotowie wzywać.
Jak zwykle liczę na Wasze szczere opinie i widzimy się za jakiś czas.
Całusy! :*
P.S. Jeśli chcecie być informowani, to podajcie mi adres swojego bloga, numer gg lub polubcie stronę na fb :)
To się porobiło... Ja myślałam, że Maxim traktuje panią fizjo jak przyjaciółkę a tu proszę;) Ja tam wolę rzeczywiście poczekać z żalami jeszcze trochę bo nigdy nie wiadomo co wykombinujesz;D A co do tego przesłyszenia, to ona się chyba jednak nie przesłyszała…
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Mi też jakoś tak smutno, po tym jak napisałaś że ma rodzinę ;/ takie dziwne uczucie ;p Maxim i Mila totalnie do siebie nie pasują, a Matt jest tak idealny że aż chcę rzygać ;d swoją drogą z Pana Cudownego może być niezłe ziółko ^^ Te momenty z Evgeną tj. głowa na ramieniu no i ten pocałunek w czubek głowy ! ;o matko rozpływam się *.* i nie ma innej opcji, jak to że będą z Sivozhelezem ! to jedno z nielicznych opowiadań, które tak na mnie działa i cholera nie chcę żeby miało koniec ! ;c Całuję i proszę o nowy jak najszybciej !!! ;*~Nadzieja
OdpowiedzUsuńNo to cie nie zawiodę xd Jak to Mila z Maximem?
OdpowiedzUsuńA tak serio to Pan Idealny jest na prawdę za idealny, a co do zwrotów akcji to bardzo je lubię i czekam na następny.
KISSES
Sivozhelez jest genialny!! hahaha Śmiałam się jak opętana przy tej akcji z łóżkiem i gonieniem po korytarzu. No i pocałował ją w głowę!! To musi coś znaczyć i nie wmówicie mi, że jest inaczej!! Ja chcę widzieć w epilogu Evgenego i Emilę na ślubnym kobiercu i nie ma zmiłuj się!!
OdpowiedzUsuńA teraz wykład na temat: Dlaczego Emila musi być właśnie z Rosjaninem numer jeden (Evgeny), a nie z Amerykańskim Ciachem ( wszyscy wiedzą o kogo chodzi) lub z Rosjaninem numer dwa (Maximem).
Normalnie aż mi się chce przytaczać przykłady literackie za argumenty tak jak na polskim. O.o
A więc Matt jest za idealny. Jak zauważyła Mila umie obcować z kobietami i sprawiać, by czuły się najważniejsze, ale to wcale nie czyni go jakimś wyjątkowym. To nam tylko przypomina ile kobiet w swoim życiu zbajerował. A jak sam się przyznał: Nie jest wierny. Czy niewierny i zbyt idealny chłopak, uważany przez wszystkich za bóstwo, naprawdę może się nadawać na chłopaka? Nie sondze. :)
Czo ten Maxim? Przecież oni są przyjaciółmi, a nie kurde! No! Jeszcze tu Dimy brakowało z bukietem czerwonych róż, śpiewającego jakieś rosyjskie serenady o północy pod drzwiami pokoju Emilii! Dziwny jest ten świat. Jak można rozkochać w sobie aż dwóch rosyjskich graczy?? (Bo oczywiście Evgeny jest w niej zakochany po uszy, ale nie daje po sobie tego poznać zbyt często.) Maxim! Ja cię proszę tak po dobroci. Zmień lokalizacją swoich uczuć, bo na Mili tylko się sparzysz! (ONA KOCHA TYLKO EVGENEGO, ALE JESZCZE O TYM NIE WIE!!!) A więc przyjaciel też nie jest dobrym materiałem na męża, a przynajmniej nie taki, który ma dziewczynę/żonę.. Bo tutaj ma prawda?Gubię się w zeznaniach.. Przepraszam. :))
Dobra a więc z powyższego rozprawiania wnioskuję, ze tylko Evgeny się nadaje i to on ma zostać przyszłym panem Colletti!! (PS Czemu właściwie to kobieta ma zmieniać nazwisko? Zróbmy wyjątek!!)
Kończę. Ale wrócę na następny rozdział! ^^
Pozdrawiam!!!
PS GG:(49571750) Tam możesz mnie też informować. :))
No prawda w tamtmy opowiadaniu Wrona Muzaj Conte Sole ;p;p A to co raz bardziej się rozkręca i po dzisiejszym rozdziale chce więcej i więcej :) A może teraz Mila mu powie że też go kocha ?!?! Nie tak poważnie to teraz pewnie będzie tak niezręcznie... A może panowie się pobiją ?!?!? W każdym bądź razie dzięki temu opowiadaniu miłość do Sivozhelezca rośnie <3<3 Ale znając Ciebie to ona na pewno z nim nie będzie ;p;p Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńa ja tam bardziej polubiłam Maxima niż Evgeny'ego :D słodki ten Michajłow, trzeba przyznać. Matt takie Ciacho, ale wcale nie powala w tym opowiadaniu. nie mam pojęcia co tu komentować, także kończę tym krótkim komentarzem.
OdpowiedzUsuńpodałam Ci i gg i adres bloga, także informuj gdzie chcesz:)
To się porobiło. Już od jakiegoś czasu można było się domyśleć, że Maxim buja się w Emilii. Ale kurde! Evgeny też się zakochał w Mile(nie wiem czy dobrze napisałam:p) i to z nim musi być!! Tak słodko razem wyglądają-na pewno :d A Matt wcale nie jest taki idealny. Przez to opowiadanie wolę Sivozheleza niż Andersona :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak tak sobie czytam komentarze to widzę, że tworzą się jak narazie dwa teamy jeden bardziej liczny Sivozheleza, a drugi Maxima :D ja chyba zostanę neutralna, bo znając ciebie z poprzedniego opowiadania to zaskoczysz mnie jeszcze 50 razy ;) Co do rozdziału to jak zwykle cudowny, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Już nie mogę doczekać się następnego, mam nadziej, że pojawi się niedługo, bo ciekawość mnie zżra :D Pozdrawiam Betty :*
OdpowiedzUsuńjak mogłaś skończyć w tym momencie??? no jak ????
OdpowiedzUsuńale się narobiło, jestem bardzo ciekawa jak zareaguje.....
kurcze, ale fajnie byłoby, gdyby byli razem :)
skończyłam z wielkim uśmiechem na twarzy :))))
buziaczki :*
Nominowano cie do Libster Award. Pytania na love-volleyball-life.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdługo szukałam jakiegokolwiek opowiadania o rosyjskich siatkarzach, i w końcu znalazłam :) nie dosyć że o rosyjskich, to jeszcze tak ciekawie pisane :) będę zaglądać :) pozdrawiam i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńKochana juz czas na kolejny
OdpowiedzUsuń