Czas leciał tak
szybko, że nawet nie zorientowałam się, gdy nastał już wrzesień. Tym razem
wyruszaliśmy z zimnej Rosji do kraju bardzo bliskiego mojemu sercu- do Polski,
tam bowiem odbywały się Mistrzostwa Świata. Rosjanie przywiązywali bardzo dużą
wagę do tej imprezy, bo zwycięstwo w tak dużym turnieju mogłoby jeszcze
wzmocnić hegemonię rosyjskiej siatkówki w Europie i na świecie. Miałam cichutką
nadzieję, że w finale spotkają się moje dwie ulubione ekipy, czyli Sborna i
Polska. Włochy mogłyby być trzecie- to przecież też część mojej ojczyzny.
Podopieczni Woronkowa przez fazę grupową przeszli jak burza,
niczym wielki walec przejechali w ćwierćfinale Serbów, a w półfinale w
czterosetowym, aczkolwiek bardzo zaciętym pojedynku, pokonali nieobliczalnych
Bułgarów. Z zaciśniętymi kciukami przyglądałam się też poczynaniom Polaków,
którzy wyszli z grupy na drugim miejscu. W ćwierćfinale sensacyjnie pokonali
Brazylijczyków 3:1, a w półfinale mieli spotkać się z Włochami. Pojedynek był
niesamowicie zacięty, lecz niestety to reprezentanci Italii wyszła z niego
zwycięsko, a Polakom pozostawało jedynie bić się o brązowy medal z ukochanymi i
jakże dobrze znanymi Bułgarami. Mecz o trzecie miejsce rozpoczął się w
katowickim Spodku o godzinie szesnastej. Trener Woronkow uznał, że mogę na niego pójść, w końcu o to tu chodzi, aby kibicować „swoim”, jak to określił.
Atmosfera na hali była tak napięta, że aż elektryzowały się włosy. Wszyscy z
niecierpliwością oczekiwali wielkiego widowiska, lecz się go nie doczekali.
Polacy weszli na boisko zupełnie bezradni, nie byli w żaden sposób
przeciwstawić się Bułgarom, którzy miażdżyli przeciwnika kombinacyjną grą-
bawili się z polską reprezentacją. Dwa sety minęły jak z bicza strzelił, Spodek
chyba po raz pierwszy w historii ucichł. W trzecim secie coś drgnęło, po wielu
krzykach Antigi i pobudzania się nawzajem przez zawodników, udało się na
przewagi wyszarpać trzeciego seta. Czwarty poszedł zdecydowanie łatwiej- Polacy
odrzucili rywali od siatki swoją zagrywką, skutecznie zatrzymywali ich ataki i
sami skutecznie kończyli z kontry. Wygraliśmy 25 do 19. Mamy tie-break! Orzełki
świetnie weszły w piątego seta, na zmianę stron polska ekipa prowadziła osiem
do czterech. Przy stanie dziesięć do pięciu Sokołow poszedł na zagrywkę, wziął
piłkę w dłonie i… I natrzaskał siedem punktów z rzędu. Stefan Antiga
wykorzystał już dwa czasy, a Bułgar nadal strzelał i strzelał, jak z armaty. W
końcu przy wyniku 13:10 trafił w siatkę. Polacy nadgonili dwa punkty, lecz to i
tak było za mało. 14:13 i piłka meczowa dla gości. Aleksjew posyła ostrego
flota na Michała Winiarskiego, lecz ten przyjmuje perfekcyjnie. Fabian Drzyzga
gra przesuniętą krótką z Piotrkiem Nowakowskim. Cała hala wstrzymuje oddech, a
Piter wbija gwoździa w trzeci metr boiska. Gramy na przewagi! Grzesiek Bociek
zmierza na zagrywkę, lecz nie ryzykuje. Bratojew rozgrywa na lewe skrzydło, a
tam na piłkę czeka Tsvetan Sokołov, który nie pomylił się w tym meczu chyba ani
razu. Aż do teraz! Nowakowski z Drzyzgą założyli mu taką czapę, że piłka spadła
szybciej, niż on sam wylądował. Punkt na wagę brązowego medalu dla Polski.
Zdenerwowana zaciskam dłonie w pięści i patrzę na Grześka, który zamyka oczy i
przykłada nos do piłki. Pokazał się w tym turnieju wybitnie, był ostoją
zespołu, nawet manewry o sprowadzeniu Mariusza Wlazłego nie bardzo się
przydały- Bociek był liderem drużyny, warunkami fizycznymi dościgającym
spokojnie stojącego po drugiej stronie siatki Sokołowa. Dostał ogromną szansę,
a teraz może zakończyć wszystko jednym uderzeniem. Dajesz Grzesiek, przecież
wszyscy wiemy, że potrafisz!
Chłopak wyrzuca piłkę i posyła ją z zawrotną prędkością na
drugą stronę siatki, lecz migocząca kula skręca w ostatnim momencie w prawo, do
bocznej linii. Zaskoczony Sałparow wykonuje jeszcze rzut rozpaczy w jej kierunku,
ale po zetknięciu z jego rękoma piłka odlatuje daleko w trybuny. To koniec,
cała hala wpatruje się w boisko oniemiała, a zawodnicy stoją niczym posągi.
Nagle w pomieszczeniu rozlega się ogromny ryk. Wygraliśmy! Mamy brązowy medal
Mistrzostw Świata! Cała drużyna z wrzaskiem rzuca się na Boćka, a on chyba nie
zdaje sobie sprawy z tego, co zrobił. Polacy skaczą i krzyczą, niektórzy
zawodnicy i kibice nawet płaczą, jakby wygrali co najmniej złoto. Z tak
niepewnym zespołem, z debiutującym trenerem, z roszadami w składzie, z
beznadziejnym poprzednim sezonem. Mają medal Mistrzostw Świata! Cały Spodek
skanduje podziękowania, mam wrażenie, że hala za chwilę eksploduje. Ocieram
kilka łez radości, które niewiadomo kiedy zaczęły spływać po moich rozgrzanych
policzkach. Trzeba się teraz przygotować do wielkiego finału.
Oglądanie tak ważnego meczu z perspektywy sztabu
szkoleniowego jest dość… Dziwne. Widzę tysiące par oczu wpatrzonych w płytę
boiska, widzę z bliska każdy gest zawodnika, słyszę każdą uwagę trenera. To co
dzieje się w Spodku jest niesamowite, cała hala jest magiczna. Większość
kibicuje Rosjanom, bo to przecież Włosi wyeliminowali polską drużynę z
wielkiego finału. Mecz jest bardzo wyrównany i… Piękny, to chyba najlepsze
określenie. Widać nerwy na twarzach zawodników obu drużyn, widzę nawet trzęsące
się nogi Werbowa, gdy przygotowuje się do odbioru zagrywki. Pierwszego seta
wygrali Rosjanie, drugiego Włosi, trzeciego znowu ekipa ze wschodu. To może być
koniec, przecież są w stanie postawić kropkę nad „i” właśnie teraz. Dmitrij
zagrywa asa za asem, nawet Rossini nie jest w stanie dobrze przyjąć takich
bomb. Rosjanie nie mogą jednak zablokować rywala, Luca Vettori gra chyba mecz
życia, bo wchodzi mu każda piłka, nawet przy potrójnym bloku. Mimo tego, że
Sborna nie może zatrzymać włoskiej armaty, to i tak wychodzi na dwupunktowe
prowadzenie. Jeszcze trzy punkty i złoto jest nasze! Włosi jednak walczą jak
lwy, przecież wiem, jacy są- żądni zwycięstwa, nacja, która nigdy się nie
poddaje. Mimo włoskiego pochodzenia uparcie kibicowałam swoim kolegom z
drużyny- spędziłam z nimi tyle czasu, wiedziałam, że nikt inny nie zasługiwał
na złoty medal tak bardzo, jak oni. A jednak, to nie koniec dramatów na dziś.
Luca szaleje w polu zagrywki, te bardzo ważne dwa punkciki zostały nadrobione.
Woronkow bierze czas, a ja podchodzę do chłopaków i razem z nimi słucham rad
trenera. Patrzę na Sivozheleza, który jest aż siny na twarzy- nigdy nie
widziałam go tak zestresowanego!
- Wiewióreczko, dacie radę!- szepnęłam mu do ucha, a on mimo
głośnego ryku na hali moje słowa usłyszał.
- Wiem, Kocie, przecież nie ma innej opcji- uśmiechnął się.
- Długo myślałeś nad tym kotem?- zapytałam, próbując
przekrzyczeć licznie zgromadzonych kibiców.
- Kiedy spojrzałem ci ostatnio w oczy, to wydało mi się to
oczywiste- odparł, a ja ścisnęłam jego dłoń.- Co robisz?- zdziwił się.
- Pozytywna energia- wyjaśniłam. Dźwięk sygnalizujący koniec
czasu rozbrzmiał w uszach. Evgeny odwzajemnił uścisk i delikatnie puścił moją
rękę.
Mówiąc o przekazywaniu „pozytywnej energii” nie liczyłam na
to, że coś wskóram, lecz Luca psuje zagrywkę. Grankin też się nie popisuje, a
ja mam ochotę go udusić za taki prosty błąd w tak ważnym momencie. Po chwili
Maxim atakuje w aut, a ja aż łapię się za głowę. Piłka setowa dla Włochów!
Zajcew posyła taką bombę z zagrywki, że Werbow nie jest w stanie utrzymać piłki
w boisku. Zrezygnowana patrzę, jak szanse na złoty medal się zmniejszają wraz z
jej lotem. Po chwili zdziwiona mrużę oczy, bo Sivozhelez pędzi jak głupi w
tamtą stronę. Nie da rady, przecież piłka leci za bandy! Evgeny pada na ziemię
i w ostatniej chwili ratuje piłkę niemożliwą do wybronienia i na dodatek jakimś
cudem dociąga ją do antenki. A Maxim po prostu wyłącza myślenie- uderza z pełną
parą i kończy akcję. Włosi oniemiali patrzą w stronę ławeczek, gdzie nadal leży
rosyjski przyjmujący. Podbiegam w tamtą stronę, lecz niepotrzebnie. Rudobrody z
trudem wyczołguje się spod stolików i truchtem wraca na boisko. Travica
spogląda na niego z nieskrywanym podziwem i z uznaniem kiwa głową. Ta obrona
była naprawdę niesamowita, i co najważniejsze- dała Rosjanom szansę na zakończenie
meczu w czterech setach. Evgeny zaserwował, a Zajcew przyjął bez mrugnięcia
okiem. Travica rozegrał dość czytelnie, bo na środek do Beretty, lecz Dmitrij
skoczył za wcześnie. Mamy wyblok, Werbow dogrywa piłkę, Grankin rozgrywa na
pipe’a do Sivozhelza, a ten atakuje z takim impetem, że prawie przechodzi na
drugą stronę boiska. Piłka na wagę Mistrzostwa Świata dla Rosjan. Evgeny znów zmierza
na zagrywkę. O nie, nie chcę na to patrzeć. Włoscy przyjmujący stoją bardzo
wycofani, są gotowi na każdą bombę. Chłopak bierze głęboki oddech, a przez jego
twarz przemyka cień chytrego uśmiechu. Co on kombinuje? Podrzuca piłkę,
wyskakuje i uderza ją, a ta wpada prosto w środek boiska- Włosi, którzy stoją
prawie na dziewiątym metrze nie są w stanie do niej dobiec. Nie wierzę. To już
koniec turnieju. Rosja została mistrzem świata.
Reprezentacja wpada w dziki szał, zawodnicy rzucają się na
siebie jak opętani, a sztab szkoleniowy, (w tym ja) skacze z nimi, jakby był
niedorozwinięty. Jestem taka szczęśliwa! Bo to przecież nasza wspólna praca.
Woronkow mimo licznych protestów zostaje uniesiony w górę i podrzucany, czemu
towarzyszą głośne okrzyki. Ktoś obejmuje mnie w pasie i odwraca w swoją stronę.
- Wygraliśmy!- wykrzyknął Sivozhelez, uniósł mnie do góry i
zakręcił.- To wszystko dzięki tobie! To przez tę pozytywną energię!- Darł się,
a mnie zaczynało kręcić się w głowie z nadmiaru emocji.
- Postaw mnie na ziemi!- poprosiłam, a on z ociąganiem
spełnił prośbę.- Co to było za cholerne "Evgeny Sivozhelez Show"?- krzyknęłam ze śmiechem, na co chłopak przewrócił wesoło oczami. Truchtał nerwowo w miejscu, najwidoczniej nie mogąc trzymać
szczęścia w ryzach. Odsunęłam się nieco i położyłam mu dłonie na ramionach.-
Mój przyjaciel jest Mistrzem Świata- wyszeptałam, z uśmiechem kręcąc głową, po
czym zupełnie jak nie ja, dałam upust emocjom i z radosnym piskiem rzuciłam mu
się na szyję. On znowu objął mnie w pasie i uniósł nieco do góry-musieliśmy
wyglądać komicznie-on, ściskający mnie niczym misia z dzieciństwa i ja, z
nogami dyndającymi wysoko nad ziemią.
- Podnosimy panią doktor!- wrzasnął Werbow, a ja niewiadomo
kiedy znalazłam się w uścisku dwunastu rosyjskich siatkarzy, którzy chyba
chcieli mnie podrzucić aż pod sam sufit Spodka.
Wolałabym zapomnieć, co działo się w szatni, przed
dekoracją. Szampan lał się niczym rzeka, zawodnicy śpiewali, tańczyli,
rozbierali się na samym środku pomieszczenia, zamiast wejść pod prysznic, to
idioci oblewali się alkoholem. Ale nie ma się co dziwić- bo nie codziennie zdobywa
się Mistrzostwo Świata.
Przecież mi się też coś od życia należy, prawda? Oczywiście,
że prawda! Szkoda tylko, że nie miałam możliwości wypić szampana jak
cywilizowana osoba, bo nigdzie nie mogłam znaleźć plastikowych kubeczków. W
końcu namierzyłam je wzrokiem i skupiona zmierzałam w tamtą stronę. Niestety
coś, a raczej czyjeś umięśnione ramiona nieco zmieniły moją trasę.
- Dziękuję- Evgeny ujął moją twarz w dłonie i złożył
soczysty pocałunek na środku czoła.
- Fuj, za co?- zaśmiałam się, próbując zrobić unik przed
kolejną taką niespodzianką
- Gdyby nie ty, to nie wygralibyśmy tego meczu- oznajmił
poważnie, a ja pokręciłam głową.
- Po prostu napędziłam cię do działania- resztę zrobiłeś
sam.
- I właśnie to było najważniejsze. Gdyby nie twoja pozytywna
energia, to w życiu nie wybroniłbym tej piłki, nawet bym do niej nie biegł… Ale
nagle poczułem siłę w nogach i… Udało się!- gdy to mówił, w kącikach jego oczu
zalśniły łzy. Uśmiechnęłam się rozczulona.
- Bądź twardy, Wiewiórki nie płaczą!- przypomniałam, znowu
zatapiając się w jego uścisku.
- A Koty nie są miłe, czyli łamiemy dzisiaj wszystkie zasady-
wtulił nos w moje włosy, a jego broda przyjemnie łaskotała mnie po czole.
- Zbiorowe przytulanie fizjoterapeutów?!- zachwycił się
Werbow, lecąc do nas jak strzała. Ktoś jednak złapał go za koszulkę i pociągnął
do tyłu.
- Przecież tutaj stoję!- oznajmił Sasza piskliwym głosikiem,
rozpościerając ramiona. No i miał to, czego chciał- wspólne przytulanie razem z
jedenastoma facetami, bo Evgeny, trener Woronkow i ja jakoś nie mieliśmy ochoty
się do tej akcji przyłączyć.
___________________________________________________
Ważny rozdział, a przynajmniej wstęp do ważnych wydarzeń. Podobały Wam się sceny meczów? Długo nad nimi pracowałam, chciałam oddać całą atmosferę, dynamikę i nerwowość tych sytuacji- sami oceńcie, czy wyszło :)
Coraz Was mniej, nic się nie odzywacie, sama już nie wiem czy ja piszę dla kogoś czy tylko dla siebie. Albo coraz Was mniej dlatego, że ja piszę coraz gorzej. Matko, mam nadzieję że nie dlatego. Odzywajcie się czasem w komentarzach, bo naprawdę wiele dla mnie znaczy :)
A i mejle mile widziane! oliver.mcblaier@gmail.com
egzaminy-brak czasu- stres- bieganie- czekolada- mecz finałowy- ból głowy- więcej stresu- nienawiść do historii i przedmiotów ścisłych-święta- wolne- zamiast robić te głupie testy to piszę nowy rozdział na bloga- a potem się będę dziwiła, że źle poszło- matko matko jak ja chciałabym być mądra.
No, i wydało się, jestem w trzeciej gimnazjum. Ojej, za 16 dni mam 16 urodziny. Czas szybko leci. Chcielibyście już dorosnąć? Ja Wam szczerze powiem, że nie. Dzieciństwo to chyba najlepszy okres w życiu. Czas, który mi się właśnie uporczywie i coraz bardziej wymyka.
Bądźcie jak ci uprzejmi kosmici, co zostawiają ślady w zbożu- skrobnijcie coś :)
Koniec autoreklamy, dziękuję, dobranoc, trzymam kciuki ściśnięte za Skrę. Ale będzie dzisiaj trudno wygrać, w Rzeszowie chyba najtrudniej wygrać komukolwiek :c Za kim jesteście? :)
Całusy :*
Czekałam aż się skończy pierwszy set, żeby przeczytać na szybkiego i skomentować;( Niestety nie dla nas I set, ale dalej wierzę, że wygrany dzisiaj. W końcu to siatkówka.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to cieszę się, że Rosja wygrała. A jaka radość Wiewiórki ^^ Jednak pani fizjo ma wiele funkcji w tej reprezentacji.
Na prawdę myślałam, że jesteś starsza bo i w tym opowiadaniu jak i w poprzednim jest bardzo ciekawa fabuła. Nie jest banana, niczego nie można przewidzieć. Jak czytam niektóre opowiadania to aż się za głowę łapie...-_- Także szacunek;) Także oglądam dalej.
Pozdrawiam;>
Tam powinno być banalna;) I za dużo słowa TAKŻE. Tak to jest jak się na szybkiego komentuje;)
UsuńSorki
Powodzenia na egzaminach. Mam nadzieję, że fakt pisania rozdziału nie spowoduje gorszych wyników. Ze swojej perspektywy stwierdzam, że 18-stka ma w sobie fajną rzecz: można zrobić prawo jazdy i nie trzeba przejmować się, że ktoś będzie chciał od Ciebie zgodę rodziców. Ale wolałabym być dzieckiem. Wolałabym zdawać egzaminy gimnazjalne niż uczyć się do tej matury. Ale cóż...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki na egzaminach, będzie super!
A co do rozdziału to mam wrażenie, że Emilia będzie z Sivohelezem (nie umiem napisać nazwiska ;( ) W każdym razie - z niecierpliwością czekam na następny!
Powodzenia i pozdrawiam :)
:)
OdpowiedzUsuńWow udało ci się :D Niesamowite emocje. Rozdział świetny, ogólnie genialnie piszesz :D Ja też piszę jutro testy ;/ Powodzenia :) Trzymam kciuki za Skrę !!! <3
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza!! Dzisiaj nie napiszę za dużo, bo nie mam siły, jestem po pracy, też dlatego.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że Werbow nie dopadł do Mily i Sivego :D oni tak do siebie pasują... I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno się nie cierpieli. Jak to mówi przyszłowie 'kto się lubi, ten się czubi' :)
Również jestem za skrą <3 pozdrawiam :)
Ej, mam nadzieję, że Twoja wersja przyszłych mistrzostw sprawdzi się, ale w innej formie- żeby taki mecz z Bułgarią (albo lepiej z inną drużyną, dla Bułgarii przeznaczone jest 4 miejsce) był o finał! Boże, to by było coś cudownego.
OdpowiedzUsuńUdało Ci się odwzorować prawdziwie te sceny meczów, bo czytając miałam ciary. Coś cudownego, zwłaszcza ta radość po meczu- zarówno Polaków, jak i Rosjan.
Hahahahahaha, ostatnia scena ze "zbiorowym przytulaniem fizjoterapeutów" była najlepsza!
Ja kibicuję Resovii, ale niestety coś chyba za mocno trzymałś te kciuki! Myślę, że realnie jest mało szans na pokonanie Skry. Realnie Skrzaty mogą zostać 8-krotnymi mistrzami Polski już w niedzielę, ale gdzieś w marzeniach mam świadoość że powtórzy się sytuacja z półfinałów. Ale Skra to nie Zaksa, co nie? Tak rozum przewyższa serce. Mimo to myślę, że Resoviaki się tak łatwo nie poddają:)
udało Ci się przekazać całą tę atmosferę :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
I jak egzaminy? Powiem szczerze, że dla mnie nie było aż tak strasznie jak myślałam :)
Pozdrawiam :*
Egzaminy to samo zło!! haha! Ale nie było tak źle.. Jak dla mnie matma, angielski i polski była łatwa. Historię dało się znieść, a przyrodnicze najgorsze. xD Ale to już za nami i co ma być, to będzie!
OdpowiedzUsuńOpis meczów naprawdę świetny! Ja również miałam ciary. Chciałabym, żeby było tak jak napisałaś. Żeby nasze chłopaki pod wodzą antigówki grali o finał w spodku!! To byłoby naprawdę wielkie przeżycie! Wierzę w nich. <3
Mila i Evgeny są bardzo specyficznymi przyjaciółmi. Tulą się jak dwa pluszaki i to co chwilę! heh Ale nie mam się o co czepiać, bo mi się to podoba! :) Więcej takiej pozytywnej energii!
pozdrawiam! :**
czytam, czytam a tu koniec! dodawaj szybciutko nowy, bo jestem ciekawa co dalej :D super rozdział i blog :D
OdpowiedzUsuń