Iran był doprawdy dziwnym miejscem. Przyjechaliśmy wczoraj
na sparing z tutejszym zespołem, a już przy wyjściu z autobusu dostałam trzy
propozycje małżeństwa oraz próbę przekupienia mnie „złotą kartą kredytową”.
Dmitrij wyjaśnił mi, że Iran jako kraj jest zupełnie inny, ale w tych
nielicznych miejscowościach turystycznych panują takie właśnie osobliwe
zwyczaje. Poczułam się trochę jak na wakacjach w Turcji, gdzie sprzedawcy i
miejscowi rozszarpywali mnie, abym zamieniła z nimi kilka słów. Irańczycy
zadziwili mnie za to swoją niezwykłą gościnnością, a hotel był wprost
zachwycający. Niestety nie zdążyłam nacieszyć się w pełni atrakcjami ośrodka,
bo kadrę dopadła plaga kontuzji. Grankin miał problemy z kolanami, Apalikov z
barkiem, a z kolei Werbow bardzo skarżył się na ból pleców. Woronkow przez cały
tydzień chodził z zadumaną miną, chyba modląc się o to, aby kontuzje nie
dopadły zespołu przed Ligą Światową albo co gorsze- tuż tuż przed Mistrzostwami
Świata. Sasza nadal przebywał w Omsku i bawił się w najlepsze w
najszczęśliwszego tatę na świecie, a na domiar złego główny lekarz został w
Moskwie, bo dopadła go grypa.
Mecz się zaczyna, mimo faktu, że to spotkanie towarzyskie,
to na hali zgromadziła się spora liczba kibiców. Nie spodziewałam się, że
siatkówka w Iranie jest taka popularna! Szóstki wychodzą na boisko. W szeregach
rosyjskich w pierwszym składzie na boisku pojawiają się: skupiony Grankin,
dowcipkujący Musersky, Michajłow, który po zeszłorocznej kontuzji chyba
przeżywał drugą młodość, jak zwykle radosny Werbow, naburmuszony Sivozhelez, Iljinych,
(który w rzeczywistości wskoczył na miejsce niezbyt dobrze rozsławionego
Spiridonova), a na ławce siedział już gotowy Apalikov, jako drugi środkowy.
Szóstkami przeciwników nawet nie zawracałam sobie głowy, i tak nie
zapamiętałabym żadnego z nazwisk. Goście rozprawili się z przeciwnikiem trzy do
zera, a my szybko wróciliśmy do Moskwy. Trzy dni później odbył się kolejny
sparing, tylko że już na naszym terenie. Wchodząc na salę podczas porannego
treningu, zdziwionym wzrokiem spojrzałam na Sivozhelza.
- Co się gapisz?- warknął, wyciągając piłkę z koszyka.
- Hagrid dopominał się zwrotu brody?- zapytałam kpiąco,
lustrując gładkie lico przyjmującego. Wyglądał… Inaczej. Chłopak prychnął w
odpowiedzi i bez słowa podążył na zagrywkę. Wieczorem na halę przybyło naprawdę
dużo osób, widocznie ostatnie sukcesy w tej dziedzinie nieco zachęciły Rosjan
do przychodzenia na mecze siatkówki. Szóstki te same co ostatnio, lecz mecz
toczy się zupełnie nie tak, jak trzeba. Goście doprowadzają do czwartego seta,
a potem jest 23:24 dla Iranu i jeden z zawodników gości zmierzał na zagrywkę.
Huknął potężnie, aczkolwiek Werbow przyjął dzielnie na trzeci metr. Grankin
musiał się ostro nabiegać, posyłając te piłkę do Sivozhelza. Ten wyskoczył i
mierząc się z podwójnym blokiem, uderzył idealnie w dziewiąty metr. Spadał
chyba całą wieczność, a ja już wiedziałam, że coś będzie nie tak. Nogą nadepnął
na buty środkowego drużyny przeciwnej, a jego stopa wykręciła się okropnie. Doszedł
do mnie rozdzierający ryk, gdy przyjmujący opadł na ziemię i złapał się za kostkę.
Cała hala zamarła w niemym oczekiwaniu. Nosz cholera jasna, lepszego momentu
nie mógł sobie wybrać! Musiał zrobić z tego wielkie przedstawienie. Zerwałam
się z miejsca i razem z resztą sztabu popędziłam na boisko. Z kwadratu dla
rezerwowych nadbiegł Pawłow, który swoim silnym ramieniem przytrzymał
utykającego kolegę. Rozejrzałam się zdenerwowana po sali. No tak, zupełnie
zapomniałam, że byłam jedyną osobą, która w tym momencie może Evgeny’ego
opatrzyć. Woronkow głową wskazał na najbliższy pokój medyczny. Kiwnęłam głową
na znak, że zrozumiałam.
- Pomogę ci- zwróciłam się do przyjmującego, a ten spojrzał
na mnie ze złością.
- Poradzę sobie- odparł z zaciśniętymi zębami, podtrzymując
się na barkach Nikołaja.
- Wybacz, jakoś nagle wypadło mi z głowy, że jesteś idiotą-
mruknęłam, prowadząc zawodników do gabinetu. Pawłow pomógł mu usiąść na
kozetce, a ja posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie.
- Wielkie dzięki- uśmiechnęłam się
- Zawsze do usług!- zasalutował- Poza tym, jestem ci
przecież coś winien.- dodał, puścił mi oczko i zamknął za sobą drzwi.
- Co on jest ci winien?- zainteresował się Sivozhelez.
- Nie twój interes- odparowałam- Kładź się- poinstruowałam,
podsuwając dla siebie krzesło. Przyjmujący wreszcie się zamknął- co za ulga!
Delikatnie chwyciłam kontuzjowaną nogę, a chłopak cicho syknął z bólu.
- Uważaj trochę!- burknął zezłoszczony. Zignorowałam go i
znów poddałam się oględzinom chorej kostki.
- Skręcony staw skokowy, na szczęście niezbyt groźnie. Po
meczu pojedziesz na prześwietlenie, żebyśmy mieli pewność. Musisz oszczędzać
się przez jakiś tydzień, chyba że nie zależy ci na udziale w Lidze Światowej.
Jeśli nie będziesz uważał, kontuzja się odnowi i wylecisz także z najbliższych
mistrzostw. Jak adrenalina zejdzie zaczniesz odczuwać ból, a noga jeszcze
bardziej spuchnie. Wtedy zgłoś się do mnie po coś przeciwbólowego-
powiedziałam, a Sivozhelez skrzywił się.
- Wspaniale! I jeszcze na dodatek muszę siedzieć tutaj z
tobą…- westchnął, a ja uniosłam brwi.
- Przez ciebie nie wiem, jaki jest wynik meczu! Zresztą,
przecież nie muszę tutaj wcale siedzieć.- zauważyłam i ochoczo wstałam z
miejsca.
- Zaczekaj!- wykrzyknął, a ja odwróciłam się do niego.
Patrzył na mnie zmieszany, nie wiedząc chyba, co powiedzieć.
- Mogłabyś mi załatwić te przeciwbólowe. A zresztą, kłótnia
jest chyba lepsza od godzinnego siedzenia w ciszy…- mruknął, a ja starałam się
powstrzymać uśmiech.
- Skoro tak ładnie prosisz…- zironizowałam, sięgając do
szafki po szklankę. Podałam mu rozpuszczoną w wodzie tabletkę i usiadłam na
krześle.- Boli?
- Jak cholera- sapnął, kładąc się na łóżku i splótł ręce na
karku. Wstawiłam jego szklankę do zlewu i nerwowo ułożyłam papiery.
- Tak właściwie, to skąd ty się tutaj wzięłaś?- zapytał ni
stąd, ni zowąd Sivozhelez, a ja aż podskoczyłam na swoim miejscu.
- Wiesz, kilkanaście minut temu doznałeś kontuzji, a ja
byłam jedyną osobą, która mogłaby…
- Nie o to mi chodzi!- przerwał mi- skąd wzięłaś się tutaj,
w Rosji?- sprecyzował, a ja głośno wypuściłam powietrze z płuc. Skąd to nagłe
zainteresowanie moją osobą?
- To długa historia.- szepnęłam, wykazując nagłe
zainteresowanie nitkami mojego czarnego golfu.
- Mamy czas- odparł, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Broda hamowała ci dopływ kultury, że teraz jesteś taki
milutki?- mruknęłam, wyłamując palce.
- Chciałem być uprzejmy- warknął, znowu przybierając tę
swoją pozę. Z wojowniczą miną gapił się w sufit. Przez chwilę słychać było
tylko trzask wykręcanych stawów.
- Przed wyjazdem do Rosji pracowałam w olsztyńskim klubie, w
Polsce- zaczęłam tak cicho, że prawie sama siebie nie słyszałam.- Miałam w tym
mieście chłopaka, rodzinę i przyjaciół. A potem wszystko nagle się rozsypało i
uznałam, że nic lepszego niż wyjazd do Moskwy mnie już w życiu nie spotka.- wyszeptałam,
starając się brzmieć hardo i skrócić
całą historię swojego życia do minimum. W rzeczywistości ogromna gula pojawiła
mi się w gardle, a w kącikach oczu zakręciły się łzy. Uporczywie wpatrywałam
się we wzory na materiale swetra- nie odważyłam się podnieść wzroku. Nie lubimy
się z Sivozhelzem, czemu w ogóle to wszystko powiedziałam? Dałam mu tylko nowy
temat do licznych docinek.
- Niezbyt długa historia- zauważył, a ja parsknęłam
histerycznym śmiechem. Nie mogłam się teraz rozpłakać!
- Zobaczę jaki wynik meczu- zerwałam się z krzesła i niczym
tornado wybiegłam z pokoju. Zamknęłam drzwi z trzaskiem i osunęłam się na
podłogę. Łzy popłynęły strumieniem po moich policzkach, a przed oczami stanęły
sceny sprzed kilku miesięcy. Ta, gdy nakryłam Marcina z moją najlepszą
przyjaciółką, ta, gdy straciłam stypendium
na studiach, oraz ta najgorsza, gdy okazało się, że mama chcąc wrócić do
nas po dziesięciu latach, miała wypadek. I jedyne co mi po niej zostało to
bransoletka ze znakiem nieskończoności oraz odziedziczony typ urody, którego
zazdrościły mi wszystkie koleżanki. Ale zamiast tego wszystkiego, wolałabym
mieć po prostu to, co one uważały za codzienność- chciałam mieć normalną,
niebojącą się obowiązków matkę. A gdy wreszcie zmądrzała… To wszystko nagle
trafił szlag. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i z cichym szelestem siada koło
mnie. Uniosłam zapłakane oczy i spojrzałam na Evgeny’ego.
- Idioto, miałeś się stamtąd nie ruszać!- jęknęłam żałośnie,
znów zanosząc się spazmatycznym wrzaskiem. Im
bardziej próbowałam, tym płacz był trudniejszy do opanowania.
- Trzymaj- podał mi piękną, materiałową chusteczkę,
misternie wyhaftowaną, zapewne ręcznie.
- Mam się wysmarkać w coś tak ładnego?- pisnęłam,
zastanawiając się, skąd on w ogóle tę chustkę wziął.
- Rosjanie dbają o lasy i oszczędzają papier. Chociaż oczy
wytrzyj, bo wyglądasz jak miś panda- poradził sucho, a ja z wahaniem przyjęłam
prezent. Otarłam twarz, a na strzępie materiału zostały czarne smugi od tuszu
do rzęs.
- Odkupię ci ją…- obiecałam, lecz on najwyraźniej nie
przejął się zbytnio stanem podarunku. Patrzył na mnie nieprzeniknionym
wzrokiem, jakby walczył sam ze sobą.
- Wiesz… Nie jesteś wcale aż taka zła, jak myślałem- wyznał
z trudem, a ja uśmiechnęłam się przez łzy.
- Mówisz to tylko po to, żeby poprawić mi humor, co wyszło
odrobinę nieudolnie. Odpowiem więc tylko, że ty nadal jesteś tak samo
wkurzający jak na początku- skontrowałam, na co on… Zaśmiał się. Zmarszczyłam
brwi i zapomniałam nawet o płaczu, tylko otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
Śmiał się, bez cienia ironii czy zawiści, po prostu uśmiechnął się tak
szeroko, że w jego prawym policzku dostrzegłam dołeczek. To był naprawdę
zadziwiający widok.
- Co?- zdziwił się, gdy wpatrywałam się w niego zszokowana.
- Uśmiechnąłeś się!- zarzuciłam mu, jakby to była zbrodnia
równa morderstwu.
- Przepraszam?- strzelił, a ja założyłam włosy za ucho.
- Nie wiedziałam, że potrafisz- oznajmiłam, na co on
przewrócił oczami.
- Idź wreszcie zobaczyć, jaki jest wynik meczu- jojczył, a
ja podniosłam się z podłogi. Spojrzałam
na niego z lekkim wahaniem.
- To… zostanie między nami, prawda?- zapytałam, przygryzając
dolną wargę.
- Jasne, od jutra znowu będę pacanem, który obraża cię na
każdym kroku- obiecał, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Dzięki- rzuciłam tylko i popędziłam na halę. Stamtąd
właśnie wybiegał rozradowany Werbow, który porwał mnie w ramiona i oznajmił, że
wygrali, dwadzieścia do osiemnastu w piątym secie. Mimo tego, że to mecz
towarzyski, wszyscy ekscytowali się jak gdyby zdobyli Mistrzostwo Świata.
Spojrzałam na tę rozradowaną zgraję i uśmiechnęłam się rozczulona. Czyż nie
każdy zasługuje na odrobinę szczęścia?
_______________________________________________
ŁAAAAAAAA!
Przepraszam Was Kochane!
Macie ferie? Bo ja mam jeszcze tydzień i będę nadrabiała to, co naskrobałyście na swoich blogach pod moją nieobecność. Ale to dopiero jutro! :D
Przepraszam, że Was tak zaniedbałam- po prostu za dużo się działo!
Widzimy się za 19 komentarzy :) Ale niech będą długie! Ktoś tu zrobił taki myk, że co pół minuty podawał się za inną osobę i natrzaskał chyba z osiem. Ale kochani, liczy się jakość, a nie ilość! :P
Całusy :*
Czyli Sivozhelez ma jednak ludzkie uczucia i nie zawsze jest wredny. Ale przynajmniej cień normalnego kontaktu z panią fuzji ma;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Bardzo mi się podoba :-). Chyba pierwsze opowiadanie o reprezentacji Rosji. Będę zaglądać i postaram się komentować, o ile znajdę czas między praktykami.
OdpowiedzUsuńPOng
Cudowny odcinek :) Szkoda głównej bohaterki ale Evgeny taki... taki właśnie kochany <3 Taki, na jakiego czekałam :)
OdpowiedzUsuńTo widzę, że coraz bardziej poznajemy historie bohaterki :) W skrócie, ale i tak.. :)
OdpowiedzUsuńO tak, Włosi są baaardzo przystojni! Ino brać :D
Haha, z tym nabijaniem komentarzy to często tak jest :D Całkiem zabawne to :D
Do następnego! :)
Wow :D Podoba mi się taki Evgeny ale ich kłótnie też lubię ;) Italia *.* Zazdroszczę ;) Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
hahahahaha, widocznie masz tu jakiegoś naprawdę dużego fana Twojego powiadania, skoro tak trzaska tymi komentarzami:)
OdpowiedzUsuńwyjazd do Włoch! no wiesz?! ja, gdybym się tam wybierała, poinformowałabym o tym pół świata już rok wcześniej hahahaha
wiedziałam, że Evgeny kiedyś się przełamie i uśmiechnie się do naszej głównej bohaterki. oni będą parą, jestem tego pewna, tralalalalal
a skoro tak bardzo lubisz Rosję, to pewnie śledzisz na bierząco ZIO, co?
MAMY MISTRZA OLIMPIJSKIEGO LALALALALALALALALALA
chociaż oczy wytrzyj bo wyglądasz jak miś panda
OdpowiedzUsuńhahaha no normalnie jebłam
Świetny rozdział :) Czyli Sivozhelez jednak nie jest taki do końca wredny ;) niedawno trafiłam na Twoje opowiadanie ,,Un poco de amor" i pochłonęłam je w kilka godzin, a jak zobaczyłam że piszesz drugie i to o reprezentacji Rosji po prostu mnie kupiłaś totalnie :) z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMmm włochy! Słoneczna italia
OdpowiedzUsuńAdoratorzy na każdym kroku! :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo Ci zazdroszczę tego wyjazdu do Włoch! Pojechałabym sobie w takie Alpy, gdzie powietrze zabija czystością! :) Ale w sumie to nie wiem, co bym tam robiła, bo nie bardzo umiem na nartach jeździć! Chociaż jeśli tam takie przystojniaki chodzą, to chyba nie byłoby problemu, nie? xD
No proszę! Emilia i Evgeny jednak potrafią ze sobą normalnie rozmawiać! A już się bałam, że kiedyś naprawdę się pozabijają..
Myślę, że ta rozmowa jednak zmieni ich wzajemne stosunki. Bo przecież takie szczere rozmowy zbliżają. Kto wie, może Evgeny i Emilia się polubią, zaprzyjaźnią, znajdą coś co ich łączy? :)
Trzymam za nich kciuki!
A no i jeszcze jedno!!
Gdzie jest Dymitrij!!! Dzięki Tobie polubiłam tego "wielkoluda" i teraz mi go tutaj brakuje! :)
Pozdrawiam, ściskam, całuję! :***
O matko! Sivozhelez miły dla Mily. To coś nowego, naprawdę, więc Evgeny nie powinien jej się dziwić, że była w szoku. Ale przy tym jak zawsze muszą być jakieś zgryźliwości (chyba dobrze napisałam ;p), nie szczędzą sobie dogryzania. Mile jak zwykle mistrzowska. Z tym tekstem o brodzie, trafiła idealnie! :D co do jej przeszłości, to dużo przeszła. Stracić matkę, która postanowiła wrócić do rodziny, na pewno nie jest miłe. No i ten jej pożal się Boże chłopak. Nie rozumiem takich ludzi, którzy mają swoje drugi połówki, a zdradzają i to z kim? Z najlepszą przyjaciółką. Masakra ;/ Poza tym fajnie by było, gdyby z Evgeny'm coś wyszło :D w sensie, że z Milą, żby byli razem czy cuś ;p
OdpowiedzUsuńByłaś we Włoszech? Ale zazdroszczę! Na pewno piękne miasto. Kiedyś może się tam wybiorę, jak wygram w totka ;D A widziałaś może któregoś z siatkarzy? I w dodatku przystojni Włosi mmm... Mogłaś jednego dla mnie załatwić :D co do ferii, to też je mam, chociaż ja je już od kwietnia, no powiedzmy od czerwca mam. Mam jednak nadzieję, że już niedługo się to zmieni. Pozdrawiam :)
SuperSuperSuper :D ja tam liczę że oni (znaczy Pan Który Pozbył Się Brody i Pani Fizjo) coś teges szmeges...no ale to mogą być tylko moje osobiste dywagacje..:3 extra się czyta i w ogóle..JA CHCĘ JESZCZE :D Tooo do następnej i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz chciałabym napisać długi komentarz ale tutaj da się napisać tylko zwykłe proste jak najbardziej banalne awwwwww <3
OdpowiedzUsuńO rany! Sivo się uśmiechnął! Dla mnie to wiadomość dnia. xD
OdpowiedzUsuńKurcze, jaki ten siatkarz się zrobił miły dla fizjoterapeutki... Czyżby on pozbył się brody dlatego, że mu kiedyś powiedziała, że woli ogolonych? Ciekawe... ;)
Mam jednak nadzieję, że ta rozmowa Evegny i Emilii nie wpłynie na gwałtowne ocieplenie stosunków między nimi, bo uwielbiam czytać, jak się ze sobą kłócą. Tekst o Hagridzie nieźle trafiony, rozśmieszył. :D
Ten rozdział bardzo mi się podoba. Nie mogę się doczekać następnego. ;)
Pozdrawiam. :)
PS. Rozumiem, że byłaś zajęta. Fajnie, że Twój wyjazd pomimo kiepskiej pogody się udał. U mnie powoli wolne się kończy, jeżeli słowem ,,wolne" można nazwać uczenie się z biologii, niemieckiego, angielskiego, geografii i historii... ;)
Świetny rozdział ! :D Jaki Evgeny miły :) Mam nadzieję że to nie jest chwilowe zachowanie ;) Gdzie Muserski ? :( Pozdrawiam i czekam na kolejny ^.^
OdpowiedzUsuńIna98
Aww *.* Słodki Sivozhelez :) Biedna Emilia dużo przeszła :( Dzięki tobie zaczynam lubić reprezentację Rosji ;] Chociaż Muserskiego lubiłam już wcześniej XD Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńO tak Włosi są boscy :3
~Diana
Super!!! ;) czyżby Sivozhelez zgolił brodę, bo Emilia powiedziała że nie lubi brodatych ? :D ah i przyłączam się do Faith - gdzie jest Dmitrij??!! uwielbiam tego siatkarza, a czytając Twoje opowiadanie uwielbiam go jeszcze bardziej :D nie każ nam długo czekać na kolejny rozdział, plisssss ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lenka ;)
Jednak Evgen ma coś z człowieka :D oczywiście żartuje, ale w tym rozdziale okazał się nawet miły dla Emili, a to już jakiś postęp :) Świetny rozdział! :) zazdroszczę wyjazdu do Włoch, kurde zawsze chciałam tam pojechać, może w niedalekiej przyszłości mi się uda :D Całusy Betty ;*
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez zupełny przypadek, ale masz jak w banku, że zostanę do końca historii bo muszę przyznać iż mimo mojej niechęci do Rosjan to opowiadanie bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuń