niedziela, 22 czerwca 2014

Osiemnaście

To, co zrobił trener Alekno przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Mimo ponad półgodzinnego spóźnienia nie złajał nas w ogóle, spojrzał tylko na nasze pozlepiane ubrania i włosy, a potem mruknął coś w stylu „młodzi…”, przewrócił oczami, pogonił Evgenego na trening, a mnie oznajmił, że w czwartek o siódmej mamy zbiórkę i wylatujemy do Biełogrodu. Wreszcie spotkam się z Dmitrijem! Ostatnio miałam tyle roboty, że nie mieliśmy nawet chwili na dłuższą pogawędkę. Podziękowałam trenerowi za informację i zostałam oddelegowana do ławki obok statystyków. Gdy przechodziłam obok boiska, przywitałam się ze wszystkimi machnięciem dłoni. Do Maxima puściłam oczko, a Werbowowi wypięłam język. Gracze Zenitu, tak jak z początku reprezentanci Rosji zdecydowanie trzymali mnie na dystans. Byłam jednak cierpliwa i wiedziałam, że za jakiś tydzień, może dwa przekonają się do kobiety w sztabie- tutaj również było to nowością.
- Cześć!- usłyszałam za plecami, a ojczysty język zabrzmiał jak najukochańsza melodia. Odwróciłam się i rzecz, która najbardziej zwróciła moją uwagę były patrzące spod rozwichrzonej grzywki mądre, brązowe oczy.
- Witaj- odparłam, rozkoszując się brzmieniem tego słowa.
- Jestem Łukasz. Nie wiem jak to możliwe, ale nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Chłopaki dzisiaj powiedzieli mi, że jesteś Polką- nazwisko wskazywało bardziej na Włochy, ale w ichnim języku też bym się dogadał- uśmiechnął się promiennie, wyciągając prawą dłoń.
- Emila. Nieźle strzelasz, moja mama była Włoszką- wytłumaczyłam, a Łukasz uniósł brwi. Zdziwił go najwyraźniej ten czas przeszły, ale postanowił taktownie nie drążyć tematu.- Jak ci się żyje w Rosji?- zapytałam, gdy przemierzaliśmy wspólnie korytarz. Dowiedziałam się, że na rosyjskiej ziemi nie jest po raz pierwszy- grał już w jednym z tutejszych klubów. Miał bardzo długą kontuzję, to dlatego nie był obecny na Mistrzostwach Świata- teraz powoli wraca do formy. Ponadto grał również we Włoszech, dawno temu wywiało go nawet do Grecji, a później do Turcji. Z Italii przeniósł się ponad dwa lata temu i od tamtej pory na stałe zadomowił się w Rosji. Właściwie, to byliśmy bardzo podobni- nie dość, że ciągle daleko od rodziny, to jeszcze ciągnęło nas do tych samych krajów. Opowiedziałam mu o swojej pracy w Olsztynie, a potem w reprezentacji Rosji. Żartował, że spiskowałam z wrogiem, podczas gdy polska reprezentacja potrzebowała fizjoterapeuty. Rozłożyłam ręce- PZPS nie chciał dwudziestopięcioletniej małolaty bez żadnego doświadczenia- a Rosjanie byli gotowi zaryzykować, za co byłam im ogromnie wdzięczna. Bo gdyby nie praca w kadrze, to jakby się potoczyły moje dalsze losy? Przyjemny głos Łukasza sprawiał, że mogłam go słuchać godzinami. Był ode mnie parę lat starszy, aż emanował doświadczeniem i wyrozumiałością dla całego świata- bardzo żałowałam, gdy musieliśmy się pożegnać, chociaż wiedziałam przecież, że następnego dnia się spotkamy. Evgeny zgarnął mnie sprzed parkingu i zaprowadził do samochodu. Włączył silnik i nachylił się, aby włączyć radio. Poczułam miłą mieszankę jego mocnych perfum i żelu do kąpieli. Nastawił na popularną stację z anglojęzycznymi hitami- wiedział, że nie znoszę rosyjskiej muzyki.
- Jak ci minął dzień?- zapytał, wykręcając na otwartą drogę. Nie widzieliśmy się od rana- jakoś nie było ku temu okazji.
- Świetnie, poznałam Łukasza. Super z niego facet, z miejsca nagle poprawia humor- odparłam, uśmiechając się do siebie.
- Rzeczywiście, sympatyczny jest- przyznał i zmarszczył brwi- w oddali majaczył się spory korek.- A jak ci idzie zapoznawanie się z resztą?- dopytywał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Spokojnie, mam taką samą taktykę jak w reprezentacji. Kiedyś będą na tyle ciekawscy, że odważą się do mnie podejść- zapewniłam. Na razie Rosjanie w klubie odnosili się do mnie z bardzo wyraźną, niemalże uroczą nieśmiałością. Tylko Aleksander Vołkow przywitał się jak na prawdziwego kapitana drużyny przystało i nawet oprowadził mnie po ośrodku, a ja nie miałam serca mu mówić, że Tanja zrobiła to już kilka dni wcześniej.
- Robimy dzisiaj u mnie urodziny, wpadniesz?- zapytał Evgeny, z wysuniętym językiem manewrując między autami.
- Masz urodziny?!- wydarłam się, gorączkowo przeszukując umysł w poszukiwaniu zaginionej daty. Był 31 stycznia, czy rocznicy narodzin Rudego nie świętowaliśmy na zgrupowaniu w sierpniu?
- Nie ja, tylko Aleksjej. Uparł się, że moje mieszkanie jest większe i będziemy się bawić tam, bo wszyscy mają bliżej. On mieszka na drugim końcu miasta.- wyjaśnił, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Jasne, że wpadnę. Zatrzymasz się przy najbliższym monopolowym?- poprosiłam.
- Obawiam się, że szybciej dojdziesz do sklepu i z niego wrócisz, niż ja ruszę się choćby o metr- westchnął rozdzierająco. Rzeczywiście, korek wydawał się ciągnąć w nieskończoność.
- No to lecę! Gdzie dokładnie?- zaczęłam zakładać kurtkę, podczas gdy Rosjanin objaśniał drogę.
Sklep okazał się być po drugiej stronie ulicy. Zerknęłam na drogę- rzeczywiście, czarny samochód mojego przyjaciela nie ruszył się nawet o milimetr.
- Mogłaby to pani jakoś ładnie zapakować?- zapytałam, na co młoda ekspedientka przytaknęła bez mrugnięcia okiem. Bo co mogłam kupić Rosjaninowi na trzydzieste trzecie urodziny, jak nie butelkę wódki? Tak naprawdę to popędziłam jeszcze do księgarni obok, żeby dokupić biografię Andre Agassiego, bo o tym tenisiście Werbow gadał prawie przez cały czas, w odstępach od bycia upierdliwym kolegą z pracy i pomiędzy tymi swoimi głupimi żartami o kobietach i kuchni- muszę przyznać, że miał ich niewyczerpane pokłady i czasem aż nie wypadało się śmiać się z takich rzeczy, będąc przedstawicielem płci pięknej, ale były tak zabawne, że nie mogłam się powstrzymać. W zamian za to wyszukałam w internecie całe cztery strony dowcipów o łysych- Aleksjej bowiem pozbył się swojej czupryny, jak sam twierdził dlatego, że „przeszkadzała mu w grze”- Ale wiadomo było, dlaczego utożsamia się z Agassim. Nie dość, że ich imiona zaczynały się na tę samą literę, to oboje mieli kompleks łysienia w młodym wieku, do którego za cholerę nie chcieli się przyznać.
- Jestem!- wsiadłam do samochodu podczas gdy Evgeny przełączał co i rusz stacje w radiu.- Kurczę, tak szybko jechałeś, że nie mogłam w ogóle cię dogonić.- zażartowałam, a on spojrzał na mnie groźnie. Cierpliwość nie była jego najmocniejszą stroną.- Plus jest taki, że nie musisz bić się sam na sam z myślami- zauważyłam. Chłopak kiwnął niemrawo głową i nadal majstrował przy odbiorniku. Przez ułamek sekundy usłyszałam znajomą melodię.
- Zostaw!- krzyknęłam i złapałam go za rękę. Rudobrody zastygł w bezruchu.- Lubię tę piosenkę!- oznajmiłam z nieskrywanym zachwytem. Bo jak można było nie lubić „I will survive” Glorii Gaynor?
- Serio?- zapytał kpiąco, a ja zmarszczyłam brwi.
- Nie podoba ci się?!- mruknęłam z wyrzutem. Evgeny przez chwilę przypatrywał mi się nieprzeniknionym wzrokiem, a potem wydał z siebie najbardziej dziewczęcy pisk, jaki w życiu słyszałam. Okazało się, że zna tekst doskonale, nawet lepiej niż ja, i tak zatracił się w tańcu wyzwolonej kobiety, a ja tak głośno kwiczałam ze śmiechu, że skarciło nas co najmniej dwudziestu kierowców, którym zatamowaliśmy ruch. Evgeny odgarnął włosy z czoła i ze śmiechem wcisnął gaz.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki wariat sceniczny- pochwaliłam, nadal nie mogąc powstrzymać chichotu. Usłyszałam takty kolejnej znanej melodii. Dla Sivozheleza również nie była ona obca. Spojrzał na mnie spod ściągniętych brwi i zmrużył zadziornie oczy.
- “If you want my body and you think I'm sexy, come on sugar let me know…”- Evgeny oblizał wargi i przejechał ręką po włosach, wciąż kokietując mnie spojrzeniem
- Rod Stewart przewraca się w grobie…- zakwiliłam, zatykając uszy.
- Rod Stewart żyje, głupku!
- Po tym wykonaniu nie jestem tego taka pewna…- jęknęłam. Rosjanin parsknął głośnym śmiechem. Znaleźliśmy świetną stację, w której leciały same stare przeboje, które oboje znaliśmy na pamięć. Bujaliśmy się w rytm piosenek Boba Marleya, kręciliśmy głowami przy AC/DC, tańczyliśmy przy Beatlesach, Evgeny dawał niesamowite popisy wokalne przy utworach mojego ukochanego Michaela Jacksona, a zupełnie zachwycił mnie swoim wykonaniem „Every breath you take” zespołu The Police, gdzie musiał skupić się na drodze i zapomniał o wygłupach. Zauroczona wpatrywałam się w jego twarz, a on absolutnie nie zauważył, że już mu nie wtóruję i zasłuchana łaknę każdego nowego dźwięku. Jego głos nie był czymś niesamowitym, nie śpiewał tak, jakby miał zamiar porwać tłumy. Ale coś w tej interpretacji było, coś co sprawiało, że na skórze pojawiała się gęsia skórka, a w brzuchu przyjemnie wirowało. Bo miałam wrażenie, jakby śpiewał tę piosenkę tylko dla mnie. Utwór się skończył, a on chyba wyczuł mój wzrok i spojrzał na mnie kątem oka.
- Co?- zapytał z filuternym uśmiechem.
- Podoba mi się twój angielski- odparłam nieco zmieszana, co poniekąd było prawdą. Rosjanie mieli zazwyczaj ogromny kłopot z angielską wymową, wszystko w ich ustach brzmiało twardo i bezosobowo. Evgeny nie miał tego problemu- mówił swobodnie, widać nie sprawiało mu to żadnej trudności.

Spędziliśmy w korku ponad dwie godziny, podczas gdy z hali do domu normalnie jechaliśmy jakiś kwadrans. Nie żałowałam jednak ani minuty, bo bawiłam się lepiej niż na niejednej imprezie. Zadeklarowałam się przynieść hienom coś do jedzenia na przyjęcie, lecz musiałam jeszcze obiecać, że „będę wyglądać olśniewająco, żeby przyciągnąć gości”- Werbow to jednak wie, jak zachęcić towarzystwo- może łysina pomaga w myśleniu?
_____________________________________________________
Cześć! Oho, zaraz wakacje! NIE CHCĘ KOŃCZYĆ SZKOŁY :C
naprawdę, nie chcę. nie zależy mi na wakacjach, bo wiem, że za kilka dni rozstaje się z prawie wszystkimi możliwymi bliskimi znajomymi.
Następny rozdział to będzie prawdziwa petarda, obiecuję! :) i wreszcie zacznę Was powiadamiać o nowych rozdziałach i nadrabiać zaległości na Waszych blogach.
No, to do następnego :)

6 komentarzy:

  1. Fajnie że Evegny spędza tyle czasu z Milą ;) I chyba ona (mam taką nadzieję przynajmniej) też się w nim zakochuje. Skoro mówisz, że w następnym rozdziale będzie petarda to mam nadzieję, że między nimi do czegoś dojdzie. Jestem zadowolona bo w rozdziale ani razu nie było wątku pana Andersona za którym szczególnie nie przepadam ;> O ja to chyba powinnam zostać prorokiem. Bo jak ostatnio dodałaś rozdział to przedtem tak sobie marzyłam żebyś coś dodała. I dzisiaj było to samo bo od rana chciałam przeczytać nowy rozdział ;p Rozumiem twój ból w związku z zakończeniem roku szkolnego. Ja dopiero konczę 2 klasę LO ale już mi się przykro robi, a za rok pewnie będę płakać;/ Kończę te moje wywody xD
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie mogę się doczekać imprezki :D. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl ?
    Byłabym wdzięczna
    Pozdrawiam
    Vea

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to, jak opowiadasz o tej historii :D
    Wszystkie postacie są takie otwarte i realistyczne, naprawdę są ludźmi i mają "ludzkie" odruchy i zachowania ( patrz karaoke), podczas kiedy u innych bohaterowie są tacy.. sztuczni.. i.. widać, że wykreowani ;)
    Czekam na cd ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu uwielbiam te relacje Evgenego i Emili :) Kurde idealny z nich materiał na parę ;) Skoro następny rozdział to petarda to już się nie mogę doczekać :) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Achh.. moje zakochańce!
    I co tu dużo pisać?Ja chcę, by oni byli wreszcie parą! Tak dobrze się dogadują, że to aż grzech! poza tym widać jak na siebie reagują! To naprawdę wielkie uczucie.

    Chyba przy siódmym lub ósmym rozdziale pisałaś, że to dopiero początek i nie zamierzasz jeszcze parować głównych bohaterów. A teraz jest ten moment??? Bo ja naprawdę nie mogę się już doczekać!!! :D
    Pozdrawiam! :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam wczoraj całkowicie przypadkiem na Twoje opowiadanie gdy szukałam totalnie o kimś innym i zakochałam się. Nie mogłam się oderwać od laptopa dopóki nie byłam na bieżąco z rozdziałami. Teraz czekam z niecierpliwością aż pojawi się tutaj nowy rozdział. Na samym początku nie byłam w ogóle przekonana do czytania opowiadania z reprezentacją Rosji ale Sivozhelez jako główny bohater mnie przekonał, ponieważ kibicuję Zenitowi i Twój genialny talent do pisania. Dziewczyno na prawdę masz dar a wiem to bo od lat czytam różne opowiadania i rzadko znajdują się takie osoby jak Ty, które tak potrafią pisać.
    Mam nadzieję, że nie dasz długo czekać na następny rozdział.

    Pozdrawiam Cię gorąco!

    Ps. Sivozhelez właśnie dołączył do mojej listy siatkarzy, których chce spotkać, dzięki Twojemu opowiadaniu. :D

    OdpowiedzUsuń