piątek, 13 czerwca 2014

Siedemnaście

Pierwszy miesiąc w klubie minął znakomicie, zupełnie inaczej niż w reprezentacji. Oczywiście ruszyliśmy od razu na najwyższych obrotach, bo trzeba było przygotować całą kadrę do pracy. Okazało się, że Rosjanie na mecze latają samolotami, bo miasta są od siebie tak odległe, że nie da się pokonać tej drogi autobusem. Sezon się zaczął, a Zenit pędził jak rozpędzona lokomotywa. Absolutnie nic nie było w stanie ich zatrzymać! Siali postrach wśród najlepszych klubów, wygrywając każde spotkanie i gromiąc przy tym przeciwnika, często nie dając mu wyjść z piętnastego punktu w setach. Zupełnie pogubiłam się w kalendarzu- wszystko działo się tak szybko, co chwila byliśmy w zupełnie innym miejscu, a minuty ciągle przelatywały przez palce- między Moskwą a Nowosybirskiem była różnica trzech godzin. Nie odliczałam więc dni, a kolejne mecze. Liście na zewnątrz z zielonych zmieniły się w czerwono-żółte, co pozwoliło mi przyswoić, że zaczęła się jesień, która (jeśli wierzyć prognozom pogody) była dużo cieplejsza niż ta poprzednia i wszystkie inne.

Dzisiaj nikt nie kwapił się zbytnio na masaż. Całe szczęście, bo Aleks i Borys gdzieś zniknęli, więc w pogotowiu byłam tylko ja. Jakby na zaprzeczenie moich myśli, rozległo się ciche pukanie.
- Proszę!- krzyknęłam z niemrawą miną- no to wywołałam sobie pracę. W drzwiach pokazała się męska głowa. Na jego widok kąciki moich ust niepodziewanie powędrowały do góry.
- Jest Borys?- zapytał chłopak, a ja z uśmiechem pełnym satysfakcji pokręciłam głową.- A Aleks?- dodał z powątpiewaniem. Ten sam gest. Evgeny zaczął powoli wycofywać się z pomieszczenia.
- Ani mi się waż!- krzyknęłam za nim. Chłopak zastygł w bezruchu, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Splotłam dłonie w demonicznym geście- Czekałam na ten moment od początku sezonu- zaśmiałam się donośnie, niczym czarny charakter w bajce.
- Wariatka- Sivozhelez postukał się w głowę. Przewróciłam wesoło oczami.
- Rozbieraj się, Rudy.- zakomenderowałam, wyjmując potrzebne maści.
- Mogę odmówić modlitwę?- zapytał piskliwym głosem, a ja prychnęłam śmiechem.
- Jeśli to ci pomoże…- odparłam pobłażliwie. Odwróciłam się i zmierzyłam chłopaka wzrokiem.- Niezła jestem, już drugi raz się przede mną rozbierasz, nawet bez pomocy pokera…- zażartowałam, a Evgeny zrobił się czerwony na twarzy. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.- Nie bądź taki wstydliwy! Pomyśl, że jesteś na plaży.- zaproponowałam.
- Czuję się niezręcznie…- mruknął, kładąc się na kozetkę
- Pieprzysz!- oskarżyłam go. Tylko udawał, że się wstydzi, wiedziałam to.
- Jeszcze nie, ale fakt, że jestem w samej bieliźnie przybliża nas do tej sytuacji.- oznajmił poważnym tonem.
- Głupek…- zganiłam go (chcąc tymi słowami stłumić moje histeryczne parsknięcie śmiechem) i przystąpiłam do masażu. Gdy go po raz pierwszy dotknęłam, od dłoni, przez całe ciało przebiegł mnie ciepły prąd. Wzdrygnęłam się zdziwiona. Na ciele chłopaka pojawiła się gęsia skórka.
- Strasznie tu zimno- powiedział stłumionym głosem, a ja pokiwałam energicznie głową. To na pewno przez ten chłód. Podkręciłam grzejniki i ponownie zabrałam się do pracy.
***
Mogłem skłamać. Mogłem powiedzieć, że wcale nie potrzebuję masażu. Mogłem skłamać, że szukam Borysa i Aleksa z innego powodu. Mogłem tam w ogóle nie wchodzić! Powinienem omijać ją szerokim łukiem. Ale niby jak, skoro jeździmy razem do pracy, widujemy się w trakcie treningów jak i czasem po nich? Przecież wiedziałem od początku, że to nie jest dobry pomysł. Bo już rok temu, na zgrupowaniu, kiedy wmawiałem sam sobie, że jej nienawidzę… Już wtedy, gdy dotknąłem jej dłoni… Już wtedy wiedziałem, że wpadłem.
- No, to po bólu- oznajmiła z uśmiechem. Miałem wrażenie, że była nieco spięta. Zaśmiałem się przez zaciśnięte gardło.
- Będę częściej przychodził!- obiecałem i miałem nadzieję, że nie wyczuła fałszu w moim głosie. Za dużo mnie kosztowało, żeby teraz nie powiedzieć jej wszystkiego co czuję, a co dopiero gdybyśmy spotkali się w takich okolicznościach raz jeszcze…
Wróciłem do domu razem z Emilą, a potem czym prędzej zamknąłem się w mieszkaniu. Miałem ochotę zdzielić się młotkiem w łeb! Tak bardzo chciałem się od niej odciąć, ale nie potrafiłem. Sama świadomość, że jest w dosłownie kilka kroków stąd nie dawała mi spokoju. Ciągle widywałem ją w towarzystwie Matta, nie mogłem tego znieść. Ale chciałem przecież, żeby była szczęśliwa. Jeśli nie ze mną, to z kimś innym. Tak bardzo chciałem ją sobie odpuścić! Więc czemu stoję jak idiota pod jej drzwiami i naciskam dzwonek?
***
- Widziałem prognozę pogody, to ostatni dzień bez mrozów, potem już nie będzie takiej okazji. Chcesz iść na piknik?- wyrzucił z siebie Evgeny z szybkością karabinu maszynowego.
- A popołudniowy trening?- zapytałam, nieco zbita z tropu.
- Zdążymy- odparł i pociągnął mnie za rękę do swojego mieszkania. Stamtąd zabrał koszyk, obwiązany chustką, niczym z bajki o Czerwonym Kapturku. Zganił mnie spojrzeniem, gdy wybuchnęłam śmiechem na ten widok.
- Nie miałem innego, okej?- warknął, po czym przeprowadził mnie na drugą stronę ulicy. Pobłądził jeszcze chwilę po chodniku i spojrzał na zegarek. Rozłożył koc na trawniku, kilka metrów od głównej drogi. Wybuchnęłam śmiechem.
- Poważnie? Tutaj chcesz mieć piknik? Czy to jest w ogóle dozwolone? Depczemy trawę…- mówiłam, podczas gdy Evgeny wyjmował jedzenie z koszyka.
- Ostatni ciepły dzień w roku- przypomniał, zupełnie ignorując moje słowa. Z westchnieniem usiadłam koło niego.
- Mam nadzieję, że masz tam coś dobrego, Rudy Kapturku.- przewrócił oczami, ale po chwili podsunął mi kosz pełen smakołyków.
Rozmawialiśmy bardzo długo- sama nie wiem tak właściwie, o czym konkretnie. Przewijały się tematy Rosji, Zenitu, innych klubów, anegdot z dzieciństwa i planów na przyszłość. Wcześniej myślałam, że znam Evgenego dość dobrze- po naszej rozmowie zdałam sobie sprawę, że tak właściwie nie miałam o nim pojęcia. Okazało się, że słuchamy podobnej muzyki i czytaliśmy te same książki, ale mamy na ich temat odmienne opinie. Chłopak przyznał mi się do wielu rzeczy- opowiedział, jak w wieku siedmiu lat wpadł do przerębli i ledwo uszedł z życiem, o tym, że potajemnie czyta poezję i że zawsze chciał zostać koszykarzem, ale w jego rodzinnym mieście była tylko sekcja siatkówki. On też dowiedział się o moich kilku złych uczynkach- na przykład o tym, że kiedyś byłam bardzo zbuntowaną nastolatką, ubierałam się na czarno i byłam najstraszniejszą osobą w szkole. Ponadto wzbudzałam respekt, bo raz wrzuciłam znienawidzonej nauczycielce do kawy środek przeczyszczający- to sprawiło, że stałam się sławna w liceum. Evgeny omijał temat mojej mamy- wiedział przecież, że coś z tą historią jest nie tak, a ja nie byłam jeszcze gotowa, aby komukolwiek o tym powiedzieć. Zadarłam głowę do góry, aby przyjrzeć się burzowym chmurom nad naszymi głowami.
- Masz bitą śmietanę na policzku- zaśmiał się, a ja dłonią próbowałam zetrzeć kawałek ciastka.
- Nie na tym, na drugim!- śmiał się dalej, a ja spiorunowałam go wzrokiem- bardziej w prawo…- droczył się, a ja uśmiechnęłam się przez zaciśnięte zęby. Chwyciłam ostatnią babeczkę i rozsmarowałam mu prosto na czole.
- Ojej, pobrudziłeś się na twarzy!- teraz to ja śmiałam się wniebogłosy, widząc jak jego mina z zszokowanej zmienia się w złą, a chwilę później znów w radosną.
- A więc… WOJNA!- wrzasnął i wsmarował mi kolejne ciastko we włosy. Z dzikim piskiem podniosłam się z koca i rzuciłam w niego kawałkiem sernika. Ludzie patrzyli na nas, jakbyśmy właśnie urwali się z psychiatryka. Uspokojeni nieco tymi pogardliwymi spojrzeniami i tym, że wyczerpaliśmy całe jedzenie, trzymając się ze śmiechu za brzuchy usiedliśmy z powrotem na kocu.
- Nakładałam dzisiaj odżywkę!- wytknęłam mu, wycierając pobrudzone włosy.
- Nakładałam dzisiaj odżywkę!- naśladował mnie piskliwym głosem, za co zarobił kolejne uderzenie w bark. Po chwili palcem starł trochę lukru z mojego policzka.
- Wiesz… Jesteś całkiem słodka- zauważył, unosząc brwi. Przewróciłam rozbawiona oczami, tym gestem ganiąc go za tekst, którego nie powstydziłby się rasowy podrywacz w nocnym klubie.
 - Która godzina?- spytałam. Evgeny spojrzał na zegarek, a z jego twarzy odpłynął cały koloryt.
- Wpół do siódmej- odparł, przełykając głośno ślinę. Zmierzyliśmy się wystraszonymi spojrzeniami.
- Alekno nas zabije…- pisnęłam z przerażeniem w oczach.
Nigdy jeszcze nie biegłam tak szybko. Byliśmy już spóźnieni na popołudniowy trening, a na domiar złego zaczęło jeszcze padać! Evgeny chwycił torbę treningową i kluczyki z przedpokoju, po czym wybiegł na otwartą przestrzeń. Czekałam już przy samochodzie.
- Możemy powiedzieć, że były korki- zasugerowałam, a Evgeny prychnął.
- On ma rentgen w oczach. Zawsze wie, kiedy się go okłamuje.
- Może po prostu nie umiesz kłamać?- zastanowiłam się, lecz on to zignorował.
- Myślę, że najlepiej będzie, gdy powiemy mu prawdę- zadecydował, a ja zaśmiałam się histerycznie.
- Jak to sobie wyobrażasz? „Przepraszam panie trenerze, ale rzucaliśmy się z Emilą ciastkami i jakoś straciliśmy poczucie czasu”…- próbowałam naśladować jego niski głos, lecz wyszło mi to dość nieudolnie. Przez twarz Sivozheleza przemknął cień uśmiechu.

- Zobaczysz, że wyczuje nasze kłamstwo.- odparł w końcu z powątpiewaniem i zaparkował przed halą.
____________________________________________________
Witam, obiecałam i jestem! :)
I nie wiem, co mam Wam napisać. Więc zamieszczam rozdział i filmik z moją nowa miłością, której głos doprowadza mnie do rozpłynięcia się niczym tabliczka mlecznej czekolady na słońcu
https://www.youtube.com/watch?v=VMSffPpPnIc&index=39&list=PL43252E8F9F481932
OTO I ON :D I co byście powiedziały, żeby może w następnym opowiadaniu był? Może nie w głównej roli, ale... :D
Całusy i do następnego :)
Mam nadzieję, że to co robię na razie z Milą i Evgenym Wam się podoba. Ale spokojnie, i tak niedługo wszystko się zmieni :D 

6 komentarzy:

  1. Evgeny jest taki słodki! jak możesz chcieć zniszczyć ich sielankę to ja do tej pory nie mam bladego pojęcia! Sama chciałabym mieć taki piknik a co do twojej nowej miłości . . . sama zwróciłam na niego uwagę ale tylko dzięki jego.. dziwnemu zagrywaniu - wg. mnie wygląda jakby miał skakać o tyczce (ale to tylko moja subiektywna opinia : D). Pozdrawiam i mam nadzieję do szybkiego następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak słodko się zrobiło :P jestem ciekawa na jaką wersję się zdecydują aby powiedzieć trenerowi :D

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmieni się? Mam tylko nadzieję, ze nie na gorsze?! :D
    A tak na serio to scena masażu bardzo mi się podobała. To całe napięcie i atmosfera tak gęsta, że właściwie można by ją kroić. :) To lubię! A w szczególności jeśli to dotyczy Mili i Rudego! Oni są tacy słodcy! Naprawdę uwielbiam, gdy razem spędzają czas, bo zawsze wymyślą coś głupiego. Rzucanie się ciastem? xD Serio? haha :D Naprawdę na taki pomysł mogli wpaść tylko oni!
    Trener ich zabije? Nie sądzę. :) Przecież Milamoże użyć swojego uroku i wtedy nikt jej się nie oprze. Na Evgenego działa! :D
    Pozdrawiam! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsze opowiadanie o rosyjskich siatkarzach jakie czytam i z pewnością zostanę na dłużej ;)
    Z całą lubością jaką mam do Matta jestem za Evgenym ( ?tak to się odmienia? :D ), on takiego grał niedostępnego. Niedostępnego, ale takiego uroczego ( ; Aż trudno się nie uśmiechnąć :D
    No i kurczę nie mogę zapomnieć, że Matt się wtedy "przejęzyczył". Oby Mila nie cierpiała ;)

    Czekam na następny! I zapraszam do siebie ;) Zaczynam w lipcu, ale już są bohaterowie ;) http://eternalantidote.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem! Dawno nie komentowałam, ale długi weekend, więc zaszaleję i zostawię po sobie znak. ;) Uwielbiam Twoje opowiadanie za nieszatampowość i tą nieprzewidywalność. Nigdy nie będę pewna, co się stanie w następnym rozdziale i to chyba najbardziej mnie do niego ciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba cię zabiję, jeśli zrobisz coś złego i Emila z Rudym nie będą razem! Chyba, że ta zmiana ma być na jeszcze lepsze, to się zgadzam. Czemu on jej nie pocałował?! Czemu jej nic nie powiedział?! No kurde, Evgeny bierz się za Emilę!!

    OdpowiedzUsuń